Opuszczony monastyr
listopada 05, 2015
Na sam
początek chciałabym Wam opowiedzieć o miejscu, które odwiedziłam
podczas mojego pierwszego wolnego weekendu w Bułgarii po przyjeździe do Sofii
na praktyki studenckie. Jakiś tydzień czasu po tym jak dopiero co wróciłam z
dwumiesięcznego pobytu w Londynie, gdzie jako kelnerka pracowałam po 10, 12
godzin dziennie.
O miejscu, od
którego tak naprawdę wszystko się zaczęło.
Marzyłam w
tamtym czasie tylko o tym, by nareszcie odpocząć. Odespać, by mięśnie na nogach
i rękach przestały boleć, a mój wzrok zmęczony już urbanistycznym krajobrazem
bloków i wieżowców napełnił się barwami dzikiej, bałkańskiej przyrody.
Zaproszenie
przyjaciółki do siebie na działkę – czy jak to mówią Bułgarzy на вила [na vila] – dla mnie było
propozycją wręcz idealną. Wyobrażałam już sobie tylko jak przez cały dzień wyleguje
się na zielonej trawce, wyciągam twarz do słońca i zajadam się rozmaitymi
bułgarskimi przysmakami.
Oczywiście
wszystko potoczyło się inaczej... No może oprócz zajadania się przysmakami :)
Siedząc
wieczorem na „działkowym” tarasie i smakując Szopskiej sałaty zrobionej ze
składników rosnących tuż za rogiem w ogródku (skąpane słońcem pomidory, ogórki,
cebulka i papryka, a to wszystko posypane bułgarskim serem sirene, mmm!) przyjaciółka zdradziła mi miejscową plotkę o
znajdującym się w pobliskiej wiosce starym monastyrze (monastyr to tradycyjna nazwa klasztoru w Kościołach Wschodnich). Jego renowacją zajęła się podobno para artystów – oczywiście
nie dostali na to żadnych funduszy – ale oczarowani miejscem chcieli je za
wszelką cenę odratować, a na czas swojej pracy zamieszkali nawet w starej
chacie przy monastyrze, z której dawniej korzystali prawosławni mnisi.
Wiedziałam od
razu – jutro muszę odnaleźć to miejsce!
Droga do monastyru
Plotki głosiły
(i co okazało się zresztą prawdą), że klasztor znajduje się w górach nad
malutką wioską Билинци
[Bilintsi] (region miasta Pernik), na północny-wschód od głównej drogi z Sofii
w kierunku miasta Трън [Tran]. My akurat wyruszyłyśmy z wioski Видрица [Vidritsa] wąską drogą
przez malutkie miejscowości, pola i roztaczające się w tej okolicy widoki na
żółto-zielone wzgórza, aż pod kołami naszego auta skończył się asfalt i zupełnie
czarną już drogą dojechałyśmy w końcu do Bilintsi. Wioska okazała się niemalże
wyludniona – pełna starych, popadających w ruinę, aczkolwiek pięknych domów. Na
samym jej początku znajdował się znak, na którym przetrwały ostatnie cztery
litery startego już wyrazu - …стир […styr]. Łatwo się więc
domyśliłyśmy, że to drogowskaz do naszego celu J
Droga początkowo biegnie przez wioskę, aż w końcu skręca w bok - w głąb lasu -
skąd czekało nas już czterdziestominutowe podejście pod górę z widokiem na
stromy, zarośnięty wąwóz. Gdy wreszcie doszłyśmy do łąki na samym szczycie, przystanęłyśmy,
zaczerpnęłyśmy powietrza i nagle znad gąszcza traw, gałęzi i pokrzyw
dostrzegłyśmy stare mury monastyru z drobnymi łukami i ikoną Matki Boskiej…
Oniemiałyśmy z wrażenia.
Tabliczka wskazująca drogę do monastyru. Dobrze, że kilka literek jeszcze zostało! |
Mury monastyru widziane ze ścieżki |
Monastyr św.
Archanioła Michała
Pierwsze
drzwiczki do klasztoru były szczelnie zamknięte (przykryte warstwą gałęzi), ale
budynek trzeba obejść z lewej strony, co latem niestety oznacza przedarcie się
przez dżunglę traw, krzaków i ogromnych pokrzyw – ale uwierzcie mi – naprawdę warto!
To po tej stronie znajduje się już wejście „oficjalne” – otwarte, niziutkie
drzwi, które wystarczy lekko popchnąć, by znaleźć na podwórku monastyru
otoczonym starym, kamiennym murem. Tutaj też znajduje się wejście do samego
budynku – kolejne malutkie, drewniane drzwi. A gdy weszłyśmy już do środka, a nasz
wzrok przyzwyczaił się do ogarniającej
tę małą świątynię ciemność i wirujących w zastanym powietrzu drobinek kurzu –
widok zaparł nam dech w piersiach… Czułam
się niczym jak Indiana Jones, który w jakiś opustoszonych ruinach odkrywa tak
niesamowity skarb. Chciałam się uszczypnąć - sprawdzić, czy to wszystko dzieje
się naprawdę.
Tabliczka z prośbą o dary |
Sufit monastyru. Część dachu się zawaliła, a tynk z freskami przepadł na zawsze... |
Przede
wszystkim I K O N Y ! Piękne i imponujące. O tak dziwnej i jednocześnie
zachwycającej kolorystyce. Ołtarz wypełniony podłużnymi rysunkami świętych i aniołów
(drugą główną postacią jest tutaj Archanioł Michał, dzięki czemu wiemy, że to
właśnie on jest patronem monastyru). Pchnięte ciekawością weszłyśmy oczywiście za
ołtarz – chociaż religia prawosławna tak naprawdę zabrania tego kobietom. Tam ujrzałyśmy
niezwykłe ikony z podobizną Chrystusa i malowniczym wyobrażeniem samego Boga.
Druga główna postać to Archanioł Michał - patron klasztoru |
Ikony za ołtarzem |
Uczucie tutaj
jest bardzo dziwne. Miejsce tak piękne, święte… I zupełnie opuszczone.
Oprócz
odrestaurowanych ikon, odbudowanej drewnianej części dachu (stara, kamienna
część się zawaliła) i napisu z prośbą o dary, nie było żadnych już śladów pary
artystów, o których mówiły nam miejscowe plotki. Nie było śladów zupełnie
nikogo…
Po wyjściu ze
środka pokrążyłyśmy jeszcze po samym podwórku. Z każdym krokiem czułyśmy jak
miękkie jest podłoże, które tutaj jest po prostu ogromną warstwą opadłych
liści, traw i pokrzyw. Z tyłu ujrzałyśmy jeszcze kamienny grób z 1866 roku.
Historia klasztoru
Gdy
oszołomiona odkryciem wróciłam do Sofii, postanowiłam odszukać historię tego
niezwykłego miejsca. Najstarsze podania mówią o tym, że monastyr zbudowano już
na przełomie wieków XI/XII!!! Jego powstanie związane jest ze świętym źródłem,
które wtedy wypływało dokładnie spod samego ołtarza. Za to w wieku XVI
znajdowała się tam jedna z PIERWSZYCH, tajnych szkół podczas panowania na
ziemiach Bułgarii Imperium Osmańskiego.
Opuszczony i
zapomniany. Gdyby nie dwójka niezwykłych artystów monastyr nie miałby już
połowy dachu... A jeśli i ta zima będzie ciężka i spadnie śnieg, pod którego ciężarem
dach znów się zawali? Czy znów znajdą się ludzie, którzy nie mając żadnych funduszy
zaopiekują się klasztorem?
Czy po prostu przeistoczy
się już w zupełną ruinę…?
Niziutkie wejście do monastyru |
Nie pozwólmy
na to. Pamiętajmy. Zajrzyjmy, gdy będziemy blisko. Przypomnijmy innym o istnieniu takich miejsc!
Zachwyćmy się.
18 komentarze
Nie wierze, ze jest opuszczony! Przeciez to niemozliwe, tak piekne malowidla!
OdpowiedzUsuńReczywiscie, masz racje, kontrast jest ogromy ruiny- i te kolory!
Bardzo, bardzo Ci dziekuje za ten wpis.
To ja Tobie dziękuję! :) I mi do tej pory trudno uwierzyć, że takie miejsce jest pozostawione..
UsuńMogę Ci tylko pozazdrość przeżycia po zobaczeniu tego monastyru, bo na mnie tylko Twoje zdjęcia z tego miejsca zrobiły olbrzymie wrażenie. Bardzo przykro, że takie miejsce może ulec zniszczeniu. Życzę również powrotu do zdrowia. Oj, ta jesień :(
OdpowiedzUsuńDziękuję i ja Tobie również!
UsuńAbsolutnie zachwycające miejsce!!!
OdpowiedzUsuńDzięki tym pięknym zdjęciom i świetnemu opisowi zabrałaś mnie w to cudowne miejsce!!! Choć poczułam się jakbym tam była, to bardzo chciałabym to miejsce sama jeszcze odwiedzić. Może kiedyś się uda.
Pozdrawiam serdecznie.
Ależ tam pięknie. Zazdroszczę Ci, że stanęłaś w bardzo starym i w świętym miejscu.
OdpowiedzUsuńMoją ogromną słabością są cerkwie, monastyry.
Bułgaria zaskakuje swą niezwykłością. Podczas krótkiego wrześniowego pobytu w tym kraju widziałam m.in. Jeźdźca z Madary (Мадарски конник) Zjawiskowe miejsce, fantastyczne groty i góry. Przecudowne krajobrazy. mam nadzieję, że w przyszłym roku na dłużej pobędę w tym pięknym kraju.
Pozdrawiam serdecznie:)*
To byłaś w miejscu, do którego mi jeszcze nie udało się dotrzeć, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku mi się uda :) Daj znać jak będziesz w Bułgarii, kto wie, może i ja będę wtedy ją przemierzać!
UsuńMiejmy nadzieję, że zima jednak nie będzie ciężka i go nie uszkodzi, bo miejsce jest niesamowite. Prawda jest taka żeby znaleźć takie miejsca, trzeba znać miejscowych, bo przewodniki, jak to przewodniki. Teraz można dowiedzieć się u Ciebie. Dobrze, że mamy blogi:)
OdpowiedzUsuńOjej, ale bym zjadła taką sałatkę skąpaną w słońcu:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Niesamowite miejsce! I jak pięknie zachowane kolory!
OdpowiedzUsuńXI wiek?
No i widzisz, nie myslałam że można takie cacuszka w Bułgarii znaleźć.
Dzięki że mi to miejsce pokazałaś!
Uściski :*
Bardzo fajne miejsce z historią! Uwielbiam takie podróżnicze niespodzianki! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że monastyr nie popadnie jednak w całkowitą ruinę. Znalazłaś perełkę! Jestem oszołomiona!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
ależ tam pięknie... te kolory. Świetne zdjęcia :) dziękuję buziaku za wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńWow, naprawdę odkryłaś skarb! Z zewnątrz ruina, ale w środku nadal niezwykłe piękno. Cudownie jest móc odnajdywać takie miejsca i potem jeszcze opowiadać innym :)
OdpowiedzUsuńPS Moja przyjaciółka też pracowała kilka miesięcy w Londynie jako kelnerka i mówiła, że było bardzo ciężko... Bar w centrum Londynu, jeszcze w czasie Olimpiady, ale przynajmniej zarobiła ;)
Imponujące, nigdy nie byłam w monastyrze. Wnętrza są przepiękne i takie kolorowe. Po pierwszym zdjęciu przedstawiającym riuny nie spodziewałam się zobaczyć takich wspaniałości - z pewnością warto było przedzierać się przez chaszcze, aby tam dotrzeć :-)
OdpowiedzUsuńPrzeeeeepiękne miejsce, jakie kolorowe!!!! Aż się wierzyć nie chce, ze opuszczone, zapomniane....
OdpowiedzUsuńJak Ty je wynalazłaś? :) Z zewnątrz takie niepozorne, ale środek zachwyca!
Pięknie tam!
Pozdrawiam serdecznie! :)
Zazdroszczę, że miałaś szansę poznać Bułgarię - nie jest to częsty kierunek podróży, a szkoda, bo z tego co widziałam w tv lub w internecie, to na prawdę zasługuje na uwagę. Mam nadzieję, że u Ciebie będzie Bułgarii bardzo dużo. Liczę też na to, że monastyr nie ulegnie zniszczeniu - wierzę w ludzi i ich możliwości...Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPodróż jak na koniec świata. Ale warto. Klasztor przepiękny. Aż dziw, że opuszczony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tym postem mnie " kupiłaś" w całości.
OdpowiedzUsuńMożesz być pewna, że wrócę niebawem...
Jak podobała Ci się ta podróż? Powiedz mi, co myślisz!