Peniche Surf Camp

kwietnia 02, 2015


            Przejechaliśmy ponad 4 tysiące kilometrów, zwiedziliśmy Wenecję, Mediolan i Walencję, by dotrzeć aż tam - do małego, portugalskiego miasteczka na krańcu Europy (jest to drugi najbardziej oddalony na zachód półwysep Europy) - do Peniche. A dlaczego akurat tam? Mieliśmy jedno wspólne marzenie - nauczyć się surfować, a spokojne Peniche, które znane jest ze swoich długich i szerokich plaż, jest jednocześnie wspaniałym ośrodkiem właśnie dla surferów, miłośników windsurfingu i kitesurfingu. Ze względu na swoje specyficzne i piękne zarazem położenie - miasteczko z trzech stron otoczone jest błękitnym oceanem - istnieje tu wielkie zróżnicowanie charakteru fal i wiejącego wiatru. Najpopularniejszą zaś falą w regionie jest Supertubos - fala szybka i mocna - a jak oceniają znawcy - jest ona jedną z najwspanialszych w Europie. Peniche jest więc rajem zarówno dla profesjonalnych surferów, jak i dla takich jak my - zupełnych początkujących. A także, jak się później okazało, dla... emerytów :) Miasteczko zamieszkane jest bowiem tylko i wyłącznie przez surferów i osoby starsze powyżej 65 roku życia, co doskonale widać na plaży - początkową jej część zajmują w większości emeryci, zaś dalej rozciąga się już puste piaszczyste wybrzeże, gdzie dostrzec można tylko pojedyncze grupy osób z kolorowymi deskami.




            W Peniche mieszkaliśmy przez tydzień (z jednodniową przerwą na ukochaną przeze mnie Lizbonę) w małym hostelu prowadzonym właśnie przez grupę surferów. Wymalowane ściany różnorodnymi rysunkami, kolorowe pokoje i przede wszystkim - patio. Patio, w którym każdego wieczora przesiadywaliśmy długie godziny popijając słodką, domową sangrię i kosztując miejscowych przysmaków. Poznając ludzi z całego świata - Portugalczycy, Amerykanie, Brazylijczyk i Polka, która na co dzień mieszka w Anglii, a tu do Peniche przyjechała na kilka miesięcy, by pomagać w hostelu, a czas wolny spędzać na surfingu. Pamiętam tamtą noc jak wszyscy razem weszliśmy na dach, Andres grał na gitarze, a my patrzyliśmy w niebo, na którym widniały gwiazdy. Bajka, która wtedy stała się rzeczywistością. Niedowierzałam w to wszystko. Prawdziwy spokój, odpłynięcie od problemów codzienności... Prawdziwe szczęście. Portugalia, my, muzyka i nocne niebo nad naszymi głowami. Czy można chcieć czegoś więcej prócz tego, by ta chwila trwała? By już nigdy się nie kończyła? By już na zawsze czuć to, co wtedy - tę ulgę i błogi spokój. Nie schodzący z twarzy uśmiech. Atmosferę, której nie zapomnę, która przemieni się w jedno z tych wspomnień, które w mojej głowie i w sercu, pozostanie już na zawsze. Magia.




            Dni, które rozpoczynały się od porannej kawy i śniadania w skąpanym w promieniach słońca patio. Rumiane buzie i szerokie uśmiechy, oboleli po wczorajszym dniu pływania, ale z energią na więcej. Szybkie ogarnięcie się, deski pod pachę - idziemy! Nasza pierwsza przygoda z surfingiem rozpoczęła się od miejscowej szkółki, gdzie pierwsze zajęcia przeprowadził z nami sam jej szef - Nico Nuno - jedna z najbardziej pozytywnych i pełnych pasji osób, jakie spotkaliśmy na naszej drodze. Człowiek, który zaraża tymi uczuciami wszystkich dookoła, aż pragniesz wciąż działać, wciąż próbować i co najważniejsze - nigdy się nie poddać. Człowiek, który żyje ze swojej pasji w miejscu, które kocha z całego serca, który pokazuje, że wszystko jest możliwe, a marzenia są do spełnienia... Na pierwszych zajęciach dobrał nam pianki i deski, opowiedział wstępnie, co nas czeka, a na koniec wymalował nam różnymi kolorami twarze, żartując, że to odstraszy rekiny :)




            Na sam początek - czysta teoria na piasku. Rozrysowanie sobie dwóch przecinających się prostopadle kresek i nauka, by z pozycji leżącej skoczyć tak, aby znaleźć się na ich przecięciu i zrobić tzw. pop up (mocno ugięte nogi, stopy ustawione w kierunku krótszej krawędzi deski, a ciało i twarz odwrócone na wprost siebie). Nawet nie wiecie ile siły potrzeba, by wykonać taki skok! A co dopiero, gdy jest się w wodzie i mamy skoczyć na pędzącą deskę... Po próbach na piasku przyszedł wreszcie czas na prawdziwe pływanie w oceanie. Próby i ciągłe upadki, niekończące się powroty znad brzegu i przebijanie się przez moc fal, by znów dotrzeć tam, gdzie załamują się te najlepsze. Czekanie i wpatrywanie się w horyzont oceanu, aż zobaczy się właśnie tą - falę którą pragnie się złapać... Kładę się na szorstkiej desce i macham rękoma, by nabrać prędkości. Odwracam się, czekam. Już za chwilę, już za moment. Słyszę szum załamującej się tuż za mną fali. Jeszcze chwilę. Muszę dobrze wyczuć moment... Teraz! Szybki skok na deskę. Utrzymanie pozycji, równowaga, wzrok przed siebie... A gdy to wszystko się uda, gdy deska zabierze nas nad sam brzeg - nie ma nic lepszego. Satysfakcja, która rozpiera całe nasze ciało. Krzyk radości, a w głowie tylko ta jedna myśl - „jeszcze raz".





            Ocean, deska, szum fal i satysfakcja z własnych małych sukcesów. Zmęczenie i jednoczesna radość. Słońce i spacery przez spokojne, portugalskie miasteczko. Kolorowe domki i stary kościółek. I tamto molo z widokiem na dawną twierdzę i wszech otaczającą cię wodę - niekończący się, zburzony ocean. Myślami z dala od wszystkiego.




PS. Ten wpis przygotowałam dla Was jeszcze przed samą planowaną podróżą do Grecji, jednak z powodów osobistych w końcu do Aten nie poleciałam... Czasem w życiu zdarzają się momenty, których niestety nie przewidzimy, nad którymi nie zapanujemy... Ale trzeba iść wciąż na przód, a sama sobie obiecuję, że Ateny zobaczę - i to na pewno jeszcze w tym roku!




Zaciekawią Cię też:

32 komentarze

  1. Pięknie :)
    Rozmarzyłam się. A na surferów mogę patrzeć godzinami.....uwielbiam!! I zazdroszczę, że potrafisz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze muszę dużo potrenować, by stwierdzić, że "potrafię", ale mam nadzieję, że kiedyś się uda! :)

      Usuń
  2. Sama nie serfowałam nigdy, ale lubię patrzyć jak inni to robią. Podziwiam wytrwałość tych, którzy się uczą. W uroczym Peniche byłam i jadłam pysznego dorsza. Pogodnych i radosnych Świąt !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam można skosztować wielu pyszności, mmm! Dziękuję i również życzę jak najwspanialszych i rodzinnych świąt! :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaa piękne zdjęcia, wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, super!!! Kurcze do Portugalii też bym chciała kiedyś zawitać....Aż zatęskniłam za latem i słońcem :-) Podziwiam za odwagę, ja bym się chyba nie zdecydowała na surfing, ale na pewno satysfakcja z postępów musi być ogromna.
    P.S. Zazdroszczę super figury ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję bardzo ! :) A satysfakcja jest niesamowita :)

      Usuń
  6. Ale extra! Podziwiam, ja mam nadzieję, że moje marzenie o Portugalii spełni sie w tym roku :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Po raz kolejny: świetne zdjęcia! A nauka surfingu to na pewno niezła zabawa :) mieliście problemy z utrzymaniem równowagi? Portugalia wygląda pięknie, jeszcze tyle krajów do zobaczenia! Pozdrawiam i życzę Ci szybkiej realizacji marzenia o Atenach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieliśmy, po skoku na deskę to jest najtrudniejsza sprawa. Ja nie mogłam się odzwyczaić, żeby patrzeć przed siebie, a nie pod nogi, a przez to się często traciłam równowagę.
      Dziękuję i wierzę jak najmocniej, że się spełni :)

      Usuń
  8. To musi być ciekawy widok..emeryci i ludzie z deskami;) Fajnie, że spełniacie swoje marzenia, to w końcu coś czego nikt nam nie odbierze. Ach taki reset na dachu z gitarą to musi być cudowne:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Takiego czegoś potrzebowałem. Pozytywna energia przekazana ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniała przygoda, pozytywnie zazdraszczam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! No i jaka energia na zdjęciach:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Życzę w takim razie byś marzenie o Atenach jak najszybciej spełniła ;) No i Wesołych Świąt!

    Świetne są te zdjęcia z nauki na piasku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i życzę wzajemnie jak najwspanialszych świąt :) A ta nauka na piasku z daleka bardzo zabawnie wygląda !

      Usuń
  13. Jestem pod wrażeniem. JESTEŚ SUPERWOMAN!!!!
    Cudowna relacja.

    Radosnych, słonecznych i Rodzinnych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurcze, jak tam pieknie.A rownoczesnie, jakos tak swojsko.
    Powodzenie w surfowaniu!

    OdpowiedzUsuń
  15. Trochę mnie zachęciłaś tym opisem, by chociaż pomyśleć o surfingu. Jakoś nigdy nie przepadałam za sportami wodnymi, ale surfing z Twojej perspektywy wydaje się naprawdę fajnym doświadczeniem.
    Życzę Ci radosnych świąt i wesołego Alleluja. I trzymam kciuki za podróż do Grecji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że trzeba się przełamać i wszystkiego spróbować... a może się spodoba :)) Dziękuję bardzo i wzajemnie!

      Usuń
  16. Piękne miejsce, cudowna podróż. Niestety nie mogę podzielić się doświadczeniem z surfowania, ale wierzę że musi to być wspaniałe uczucie unosić się na falach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. To musiało być jednocześnie relaksujące i wyzwalające doświadczenie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Próbowałam tylko raz i przy samych moich zmaganiach była niezła frajda, ale opanować sztukę to juz musi być wyższy poziom frajdy.
    Lizbona - kocham na równi z Pragą, moje ukochane stolice Europy obie jako nr 1. ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ateny stoją tyle lat więc jak jeszcze trochę sobie na Ciebie poczekają to nic im się nie stanie :). Najważniejsze, że nie straciłaś wiary i chęci na wyjazd tam. Mam nadzieję, że wszystkie sprawy pomyślnie Ci się "porozsupłują". Naprawdę! Tego Ci życzę. A z raju surferów mogłaś nie wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ! :) We wrześniu będę na miesięcznym stażu w Bułgarii - w Sofii - więc mam nadzieję, że chociaż na weekend do Aten uda mi się wyskoczyć! :)

      Usuń
  20. A jak pływałaś w okularach czy bez? na surfingu często jest się pod falą ?

    OdpowiedzUsuń
  21. Pływanie na desce to super ekstremalna zabawa, a w takich klimatach jeszcze przyjemność :D

    OdpowiedzUsuń

Jak podobała Ci się ta podróż? Powiedz mi, co myślisz!

Polecam: