Śladem bułgarskiego szamana (okolice Yglen)

grudnia 16, 2015


Jednym z najważniejszych składników podróży jest po prostu szczęście. Dlatego tak bardzo to kocham – nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć na naszej drodze. A w Bułgarii, gdzie tak często ślady po starożytnej wielkiej przeszłości, czy po bezcennym kulturowym dziedzictwie samych Bułgarów – nie są w żaden sposób oznakowane, czy nawet opisane, a szlaki do nich już dawno zarosły znikając zupełnie w gęstwinie dzikiej przyrody – musimy zawierzyć szczęściu los całej naszej podróży. Uważnie wsłuchać się w treść miejscowych opowiastek i legend, a czasem nagiąć prawa naszej racjonalnej rzeczywistości i otworzyć się na to, co przecież dla nas niemożliwe. Musimy dać poprowadzić się tym, którzy wychowali się wśród tych wszystkich historii i wierzą w nie całym swoim sercem, a wtedy otworzy się przed nami taki kawałek świata, którego się nie spodziewaliśmy.

Wioska „Yglen”


Wracając z małego raju na ziemi, jakim okazał się dla nas Tetewen, postanowiliśmy przed powrotem do Sofii zajechać w jeszcze jedno miejsce. Do wioski o zabawnej nazwie Ъглен [Yglen], która związana jest z bułgarskim słowem ъгел [ygeu̯] czyli „kąt” - „kątowo”. Chcieliśmy przejść się jej spokojnymi uliczkami, pofotografować wieloletnie domy i odnaleźć skalną podobiznę słonia, która podobno znajduje się nad brzegiem przepływającej przez wieś rzeki. Ale jak się już pewnie domyślacie – wszystko potoczyło się zupełnie inaczej…

Miejscowy szaman

Na wjeździe do samej wioski znajduje się długi na ok. 80m i wysoki na 12m most nad rzeką Вит [vit]. I wszystko byłoby zwyczajnie gdyby nie to, że po wąskiej barierce mostu spacerował sobie starszy mężczyzna!!! Ale i nasza reakcja nie była aż tak przewidywalna :) Bo zamiast rzucić się nieznajomemu na ratunek, czy uznać go po prostu za miejscowego wariata, zatrzymaliśmy przy nim samochód, a mój tata - Krzysiek (który sam zajmuje się przecież highline’owaniem, czyli chodzeniem po taśmie na wysokości) otworzył drzwi i krzyknął „Ej, dobry jesteś, ale ja też ci coś pokażę!”. Mężczyzna zszedł z barierki i z serdecznym uśmiechem na ustach podszedł do nas i zaczął rozpytywać, skąd jesteśmy i czego szukamy akurat w Yglen (zaciekawiły jak zwykle polskie numery rejestracji). On sam przedstawił nam się jako Titko Łowca Żmij [Титkо Змияра] i zaproponował, że może pokazać nam kilka niezwykłych miejsc w okolicy. Zanim jednak tak się stało, to Krzysiek między mostem, a drzewkiem na drugim brzegu rzeki, rozwiesił taśmę na wysokości. Przejście highline’a okazało się nie lada wyzwaniem, bo mojego tatę bardzo stresuje publiczność, a wtedy na moście zebrali się chyba wszyscy mieszkańcy wioski!



 Dlaczego Łowca Żmij? Przed laty zajmował się podobno łapaniem węży i pozyskiwaniem ich jadu do wytwarzania niektórych lekarstw. Dziś jednak Titko oddał się przede wszystkim zbieraniu ziół, naturalnemu lecznictwu, medytacji i gimnastyce (stąd chodzenie po moście, dzięki czemu ćwiczy koncentrację i równowagę, a jego marzeniem jest pokonanie najwyższego mostu w Bułgarii -  wiaduktu Бебреш, Витиния [Bebreš, Vitinii ̯a] o wysokości 120m.). Jedną z jego pasji jest również odkrywanie historii i tajemnic rodzimego regionu, i oprowadzenie po nim takich przybyłych jak my tamtego ranka.

Titko Łowca Żmij - miejscowy "szaman" i przewodnik. Ćwiczy koncentrację i równowagę, chodząc po barierce mostu
Nie mogliśmy więc chyba trafić na lepszego, bardziej szalonego i roześmianego przewodnika niż on! Mieliśmy po prostu szczęście :) I choć wydaje się to lekko (a może i nie tylko „lekko”!) szalone to zaufaliśmy Titko Łowcy Żmij i jego promiennemu uśmiechowi, zaprosiliśmy go do auta i pozwoliliśmy się prowadzić jego wskazówkom i historiom.
Wyjechaliśmy trochę za wioskę Yglen i zaparkowaliśmy przy opuszczonym polu słoneczników. Titko powiedział, że zabierze nas do jaskini ukrytej w zboczu doliny, którą zamieszkiwali prehistoryczni ludzie i na co ocalały w jej środku dowody! Ruszyliśmy więc za nim wąską ścieżką przez dzikie, pozostawione pola… Żadnych znaków, zero tabliczek informacyjnych i coraz to bardziej zarośnięta droga. Nasz przewodnik wskazywał nam różne rodzaje ziół rosnących w trawie i opowiadał, jak dokładnie trzeba je przygotowywać i na co działają. Dowiedzieliśmy się także, że sypia jedynie 3 godziny dziennie, codziennie o świcie wita słońce medytacją i odżywia się tylko i wyłącznie warzywami, i owocami, które uprawia w swoim ogrodzie - a dzięki czemu, mimo wieku 65 lat, jest w świetnej kondycji i sam już nawet nie pamięta, kiedy ostatnio był chory.


Jednak jedną z najbardziej niesamowitych historii, którą nam opowiedział, była o tym jak przed laty odwiedził go znajomy z przetłumaczonymi na bułgarski zapiskami ze starożytnego Egiptu. Opisana w nich była podobno 40 dniowo medytacja ku czci słońca. Zainteresowany Titko postanowił spróbować i codziennie przychodził na łąkę (na tę, przez którą właśnie szliśmy) i medytował zgodnie ze wskazówkami. Niespodziewanie ostatniego dnia doznał wizji, w której ukazała mu się przeszłość. Łąka w jego wyobraźni wypełniła się postaciami starożytnych Traków, ich namiotami, a nawet ujrzał jak chowają tutaj w pięknych grobowcach swoich zmarłych. Wizja dobiegła końca, a zdezorientowany Titko wrócił do domu. Gdy zapadł w sen, przyśniło mu się, że tam, gdzie medytował, odnajduje starożytną tracką tarczę. Domyślacie się, co się stało następnego dnia? Nasz szaman udał się oczywiście z powrotem na łąkę, zaczął kopać w wyznaczonym miejscu i odnalazł swój wyśniony skarb.
Możemy wierzyć bądź nie, ale gdy już dłuższy czas spędzimy na Bałkanach, a podobne historie będziemy słyszeć niemalże w każdej wiosce – staną się one w końcu częścią i naszej racjonalnej rzeczywistości.

Ale… Czy jest coś złego w tym, by po prostu uwierzyć?

Jaskinia „Okulary”


Po ok. 20 minutach marszu Titko powiedział nam, że musimy skręcić teraz na południe i zejść chwilę ścieżką przez zbocze doliny pokryte lasem. Było wtedy dość ślisko i przez cały czas przytrzymywaliśmy się którejś z wystających gałęzi. Patrzyliśmy pod nogi i o mało nie zauważylibyśmy nawet jak wyrasta przed nami ta potężna jaskinia. Jednak samo wejście do niej też nie jest takie proste! Zagrodzone jest przez ogromne głazy i by przedostać się do środku, trzeba przecisnąć się przez wąską szczelinę między nimi (legenda głosi, że przedostaną się tylko Ci, którzy nie mają na swoim sumieniu ciężkich grzechów). Wnętrze jaskini, które podzielone jest na wiele mniejszych galerii, jest po prostu niewiarygodne. Ja poczułam się tak, jakbym przeniosła się w czasie do „wielopokojowego, prehistorycznego mieszkania”. W dodatku Titko pokazał nam (leżące sobie w rogu) prehistoryczne narzędzie do rozcierania zboża, które zachowało się po żyjących tutaj tysiące lat temu ludziach – duży płaski kamień i drugi mniejszy o kształcie zbliżonym do kwadratu.

Jaskinia widziana z drugiej strony doliny


Narzędzie do ścierania zboża prehistorycznych ludzi, którzy zamieszkiwali jaskinię

 Zachwycają też tutaj zjawiskowe skalne łuki, które oddzielają każdą z galerii i tworzą samo wejście jaskini – stąd właśnie jej nazwa Oчилата [očiu̯ata], czyli „Okulary”. Z jej środka bowiem – przez „skalne okulary” - możemy podziwiać widok na rozciągający się tutaj kanion rzeki Wit. Gęsty zielony las, skały i błękit wijącego się strumienia... Pięknie, prawda?


Stąd nazwa jaskini - "Okulary"

Dolina rzeki Wit
Na samym jeszcze początku zwiedzania jaskini szaman wskazał nam jeden z głazów leżących przed grotą i powiedział, że jest to idealne miejsce do medytacji – oddziałuje tam podobno energia naładowująca ciało i duszę siłami witalnymi. Gdy opuszczaliśmy „Okulary” na magicznej skale leżała bezwładnie mała jaskółka. Byliśmy pewni, że jest martwa. Mój tata zbliżył się do niej, lecz dokładnie w tym momencie jaskółka zerwała się i przestraszona szybko odfrunęła. Titko wyjaśnił nam, że pewnie była bardzo młoda, a ptaki często robią takie przerwy, by zregenerować niedoświadczone jeszcze skrzydła. Zbieg okoliczności?


I jak się już pewnie domyślanie, przed jaskinią Krzysiek również zawiesił i przeszedł taśmę na wysokości!
 

Następnie zeszliśmy zboczem i ruszyliśmy za Titko przez opuszczone pola słoneczników.




Po drodze zrobiliśmy sobie przerwę na kąpiel w rzece przy fenomenie skalnym "Oczy Wielkoluda":

Ale za rogiem czekała nas przerażająca historia...

Jaskinia „Spalonych Żywcem”

Okolice Yglen skrywają mroczną tajemnicę. Niedaleko od wioski znajduje się jaskinia „Spalonych Żywcem” (Пещерата на живо изгорените). Titko opowiedział nam, że za czasów jarzma osmańskiego cała wioska, by uniknąć poddaństwa sułtanowi i płacenia podatków, żyła w ukryciu. Gdy Turcy przybyli w rejony Yglen, mieszkańcy wsi postanowili schować się do wnętrza jaskini. Niestety jednemu z chłopców wypalił w środku pistolet, a echo strzału wydało tajemnicę Bułgarów. Zaborcy nie wahali się - na wejściu do jaskini podłożyli ogień i wszyscy mieszkańcy wsi spalili się żywcem w jej wnętrzu… W jaskini tej – która do dnia dzisiejszego jest zupełnie czarna od sadzy – znajduje się płyta z imionami ofiar. Uczucie w środku jest naprawdę przerażające i przygnębiające. Na ziemi wciąż leżą ludzkie kości… Nie byliśmy w stanie zrobić nawet więcej zdjęć, prócz tego z pamiątkową płytą.

Imiona mieszkańców, którzy zostali tragicznie zamordowani w jaskini
Kanion pełen historii

Wróciliśmy do auta, a Titko zaproponował, że zabierze nas w jeszcze jedno niezwykłe miejsce w okolicy. Zboczyliśmy z asfaltówki i przez 20min jechaliśmy polną drogą na północ. W końcu nasz przewodnik zarządził, że to właśnie tu musimy się zatrzymać i dalej iść już pieszo. Po czym wyszedł z samochodu i ruszył przez pole dzikiej pszenicy (nie było tam nawet ścieżki!). A my oczywiście za szamanem... :) Zupełnie niespodziewanie, znad zboża, wyłonił się przed nami przepiękny kanion otoczony 100m skałami, który przecinała nieskazitelnie błękitna rzeka. Ale to jeszcze nie wszystko...

Wyłaniający się stopniowo kanion znad dzikiego pola

Titko prowadził nas dalej – w dół przez zbocze doliny, gdzie pole pszenicy zmieniło się w gęsty las, a podłoże z każdym krokiem robiło się coraz bardziej kamieniste. Po pewnym czasie zaczęliśmy też mijać duże, jakby równo wycięte, głazy obrośnięte gęstym mchem. W końcu pokazały się i same ruiny średniowiecznej twierdzy… Zatkało nas. Podobno powstała ona jeszcze w IVw n.e. (Садовското кале [sadovskoto kale]) i stacjonowały tutaj wojska, które broniły granicy przed najazdem Awarów. Mury wysokie były na 20m, a podczas prac archeologicznych odnaleziono tu złote krzyże, srebrną biżuterię i wiele metalowych narzędzi. W latach 70 XXw. postawiono nawet tabliczki opisujące to miejsce, lecz potem zupełnie o nim zapomniano. Dziś powoli niszczeje w gęstwinie lasu…


Opuszczone ruiny średniowiecznej twierdzy z VI w.
A w przerwie woda prosto ze źródełka
Doszliśmy do samego dna kanionu – pięknej, szerokiej doliny rzeki Wit - łąki ciągnącej się wzdłuż wody. Titko wyjawił nam, że znaleziono tutaj ponad 10 000 ZŁOTYCH MONET! Dodał też (z tym swoim szerokim uśmiechem), żebyśmy uważnie patrzyli pod nogi, bo wczoraj padał deszcz i nie wiadomo, czy skądś nie wypłynie monetka… :) Szliśmy wzdłuż rzeki aż w końcu odnaleźliśmy zbudowany przez miejscowych wędkarzy drewniany linowy most. Tylko spójrzcie na zdjęcia – niesamowite miejsce! Zieleń, idealnie czysta woda, wąziutki most i skały… Jak w bajce.






Ruiny cerkwi

Na drugim brzegu (po przejściu przez kolejne pole dzikiej pszenicy, a potem przedarcie się przez las, powalone drzewa i gąszcz krzaków) Titko pokazał nam ruiny wieży starego monastyru. Na tabliczce, na której już ledwo można było coś odczytać, napisane jest, że budowla pochodzi z wieku XIV. Nasz przewodnik uważa jednak, że to niemożliwe i wieża związana była raczej z twierdzą (którą minęliśmy wcześniej) – czyli byłaby starsza o jakieś osiem stuleci!!!

Ruiny cerkwi z XIVw. (prawdopodobnie nawet starszej)
Wejście do wieży cerkiewnej
A czasem droga wyglądała tak!
Ruiny rzymskiej wioski

Od wieży Titko poprowadził nas ścieżką – która w krótce zmieniła w dość szeroką, starorzymską drogę – w górę, na drugą stronę kanionu. Na szczycie położona była rzymska wioska z II wieku n.e. Dziś ocalały jedynie ruiny, ale za to widok, który się stąd rozciąga jest niepowtarzalny – piękny, ciągnący się na wiele kilometrów, a w dodatku pełny historii i tajemnic, kanion…


Widok z ruin starorzymskiej wioski

Również i tu powstał highline z widokiem na dolinę 10 tysięcy złotych monet :)

Gdyby nie miejscowy przewodnik i szaman Titko Łowca Żmij, nawet nie wiedzielibyśmy o istnieniu tych wszystkich fenomenów i miejsc…

Zaciekawią Cię też:

26 komentarze

  1. Wspaniała podróż Pamelo. Twoje posty czyta się jak dobry podręcznik geografii.
    Mieliście dużo szczęścia, żeby trafić na tak wyjątkowego przewodnika.
    A Twój Tato to też na pewno niezwykły człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieliście faktycznie szczęście i to duże. Spotkanie z takim wspaniałym przewodnikiem, który pokazał Wam miejsca bardzo ciekawe, to była wielka przygoda dla Was. Szkoda, że Bułgaria nie chwali się takimi zabytkami i pięknymi miejscami. Ja nie miałam o nich żadnej wiedzy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite opowieści i piękne zdjęcia. No i ten tajemniczy przewodnik....nawet jeśli trochę zmyślał to i tak fajnie. Lubię takie wyprawy! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najpiękniejsze w podróżach jest to, że nigdy nie wiemy, kogo spotkamy i co dzięki niemu zobaczymy. Zakochuję się w Bułgarii.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Ale wędrówka, tylko pozazdrościć! :)
    Super mieliście tego przewodnika, ciekawa ta jego historia z tarczą ze snu w tle :))
    Rewelacyjne widoki i krajobrazy, aż chciałoby sie tam teraz znaleźć. A tu tak szaro...
    POzdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowite historie nam tu opowiadasz! Jestem w stanie uwierzyć w opowieści Titki, który żyjąc w zgodzie z naturą może wiedzieć więcej niż przeciętny człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiękne miejsce! chyba niedoceniane przez turystów?

    OdpowiedzUsuń
  8. Widoki obłędne, zdjęcia przepiękne, a opisujesz to wszystko tak, że natychmiast chciałabym się tam znaleźć, aby czuć powiew historii i niezwykłość tych miejsc.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale, że mieliście TAKIEGO przewodnika, fajne miejsca odwiedziliście. Uwielbiam Ciebie czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ile wrażeń, pięknych widoków, wspaniałych historii i smutku. Bez niego nie istniejemy... jak bez uśmiechów. Dziękuję Ci za tę wyprawę :*

    uściski Pamelo :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Pami!
    Ty piszesz fantastyczne posty, robisz doskonałe zdjęcia. Ach, jak ja kocham Twój blog!
    Będąc przez moment w tym roku w Bułgarii zakochałam się w tym kraju. Jednego żałuję, że nie dotarłam do takich perełek jak na Twoim blogu.
    Ty miałaś doskonałego przewodnika, który wskazywał Ci zjawiskowe miejsca.

    Droga Pamelo, życzę Ci świąt wypełnionych magią, cudami i miłością:)*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepiękne zdjęcia!!Od razu mam ochotę przenieść się w te miejsca. Jaskinie od zawsze budziły we mnie niepokój, a myśl o przeciskaniu się przez wąską szczelinę przyprawia mnie o gęsią skórkę, ale dla takich widoków z pewnością warto :-) Wesołych Świąt Pamela :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Grudzień nie sprzyja zdecydowanie częstemu byciu online, ale jestem! I trafiłam na cudowny wpis! W podróżach najpiękniejsze jest właśnie to, że nie wiadomo czego się spodziewać :)) I najlepiej nie spodziewać się niczego, bo wówczas przytrafiają się nam niesamowite rzeczy. Niesamowite spotkanie z szamanem, zazdroszczę! Dobrze wiedzieć, że są jeszcze tacy "szaleni" ludzie jak on. A co do opowiadanych przez niego historii to ja jak najbardziej dałabym im wiarę, bo czasem to co najbardziej nieprawdopodobne okazuje się najbardziej realnym :) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowite miejsca! A te jaskinie po prostu stworzone dla mnie i mojego syna :) Uwielbiamy takie miejsca :)
    Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniała relacja, tak trzymaj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. To zto relacja na 10 postow, z zapartym tchem czytalam. I na ksiazke material. Masz talent i niezwykla rodzine:))

    OdpowiedzUsuń
  17. No u Ciebie to się na 5 min nie da wpaść, wykluczone, znana z tego że czytam szybko, ale nie tym razem, tak piszesz że szybko sie nie da. Należy zasiąść przysiąść
    Piekne to Wasze szczęście w odkrywaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniałe widoki, najlepsze jest to, że jeden ciagnie dalej do drugiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podstęp autorki bloga. Podstawy filmówki tutaj widzę :) Fajny przejrzysty blog!

      Usuń
    2. To mi wygląda jak działanie z premedytacją, ludzi ciągle pragnących trafić do miejsc pozbawionych ludzi. :) No bo to jest atrakcyjne :)

      Usuń
  19. Świetne miejsce, ładne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Fajnie, że treść okrasiłaś ładnymi zdjęciami - zdecydowanie lepiej się czytało, mimo że tekst sam w sobie bardzo dobry. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Niesamowity klimat! Podoba mi się głównie dlatego, że to tylko i wyłącznie czysta natura - nieskalana ręką człowieka. Gdybym sam miał czas, zwiedzałbym :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo podobają mi się te jaskinie i bardzo bym chciała je zobaczyć, może kiedyś się uda :) będę miała na uwadze Twój blog :)

    OdpowiedzUsuń

Jak podobała Ci się ta podróż? Powiedz mi, co myślisz!

Polecam: